Obawy, lęki, nieznane ścieżki
Jadąc na pierwszy kurs Vipassany miałam z tyłu głowy, że mogę tam nie wytrzymać dziesięciu dni. Ludzie, których nie znam będą mi kazać robić rzeczy, których nie chcę, wstawać o porze, o której nie chcę wstawać. Będą mnie wręcz zmuszać do jedzenia rzeczy, których jeść nie lubię i jako przysłowiowa “wisienka na torcie” będę musiała jeszcze medytować tyle ile jeszcze nigdy nie medytowałam! Nasz mózg dość często reaguje lękiem, jeśli chodzi o to, czego nie zna. Jego obroną jest wymyślanie różnych historyjek na temat tego, jak to nieznane może wyglądać. Czujemy się bezpiecznie w sferach, które znamy, a nowe sytuacje prowadzą często do wywołania reakcji stresowej. Jak się później okazało wszystkie zasady obowiązujące na kursie były idealnie dopasowane do tego, aby nauczyć się tej techniki medytacyjnej w jak najlepszych warunkach. I tak, jak teraz sobie o tym myślę, to była to chyba pierwsza lekcja Vipassany – nie reaguj lękiem, na to czego nie znasz. Nauczono nas, że kategoryzowanie świata na czarny i biały daje więcej korzyści i mniej cierpienia. Niestety, zero i jeden sprawdza się w matematyce, ale zupełnie nie sprawdza się w tym, co nosimy w sobie każdego dnia. Czerń i biel nie sprawdza się kiedy mówimy o ludzkiej psychice. W końcu ile razy okazało się, że postępując wbrew logice udało nam się coś osiągnąć?
Wytrwałość
[pinboard id=4594]
Na kursie Vipassany medytujesz ponad 10h dziennie z przerwami. Po wieczornej medytacji nie obejrzysz ulubionego serialu z czekoladą w ręku czy nie porozmawiasz z przyjacielem przez telefon. Czego mogły mnie nauczyć te skrajności? Tego, że dam radę i to czy dam radę zależy tylko i wyłącznie ode mnie i od tego czy zapanuje nad swoim umysłem, a w zasadzie czy wytrwale będę dążyć do tego by nad nim zapanować i nie będę się po drodze zniechęcać. Życie dzielę trochę na to “przed” i “po” kursie. To dzięki medytacji stałam się bardziej wytrwała. Godzinne siedzenie bez ruchu przełożyło się na dążenie do swoich celów mimo trudności. Mimo, że nie należę do osób, które szybko się poddają to dzięki medytacji stałam się bardziej wytrwała, kiedy coś mi nie wychodzi. Zauważyłam też dużą zmianę w aktywności fizycznej. Bardzo lubię ruch, na co dzień pracuję w obszarach związanych ze świadomością ciała. Można powiedzieć, że aktywność fizyczna to zaraz po odpowiednim odżywianiu rzecz, na którą zwracam szczególną uwagę w życiu. Co rozumiem, przez stwierdzenie “duża zmiana w aktywności fizycznej”. Głównie to, że wcześniej szybciej się poddawałam i szybciej przychodziły mi do głowy myśli “nie dasz rady”. Teraz wiem, że wszystko zaczyna się w głowie.
Kreatywność
Podczas medytacji raczej nie rozmyśla się o sprawach z przeszłości czy o tym co będzie się jadło po powrocie do domu – a przynajmniej nie powinno się o tym myśleć. Koncentracja i opanowanie umysłu sprawia, że skupiasz się tylko na doznaniach w ciele i je obserwujesz, dlatego kiedy masz czas wolny podczas kursu, albo po medytacji w domowym zaciszu przychodzą Ci do głowy różnego rodzaju świeże pomysły, albo rozwiązania spraw, których w stresie i napięciu nie mogłeś wcześniej rozwiązać. Kreatywność to cecha, która w moim zawodzie jest konieczna. Jako aktorka, reżyserka i instruktor teatralny muszę mieć wciąż nowe pomysły i rozwiązania na wiele rzeczy, a kiedy coś po drodze się sypie, muszę wiedzieć jak szybko rozwiązać problem. Po prawie 2 latach systematycznej medytacji mogę z całą pewnością powiedzieć, że zwiększa ona kreatywność mózgu – wyciszony mózg działa sprawniej i szybciej podaje rozwiązania wielu spraw, które jak się okazuje są naprawdę bardzo proste. To my zupełnie niepotrzebnie lubimy komplikować wiele rzeczy. Spokój i równowaga sprawia, że rozwiązania problemów mamy na wyciągnięcie ręki i nie musimy szukać daleko.
[pinboard id=4591]
Lubię ciszę
Według wszelkich testów psychologicznych, obserwacji siebie i tego jak postrzegają mnie inni ludzie – jestem ekstrawertykiem, którego wszędzie jest pełno. Lubię przebywać z ludźmi, lubię rozmawiać, śmiać się, podróżować. Nie usiedzę długo w jednym miejscu. Mimo tych wszystkich cech dzięki medytacji odkryłam coś co było gdzieś głęboko we mnie. Odkryłam jak ja lubię ciszę i jak bardzo lubię spędzać czas sama ze sobą, w samotności. Kiedyś tego nie lubiłam, głównie dlatego, że siedziało we mnie dużo różnych lęków, z których jednym z największych była samotność. Dziś wiem, że poczucie samotności wcale nie jest związane z ilością osób z którymi się przebywa. Cisza daje mi wolność, odpoczynek, radość, poczucie bezpieczeństwa. Cisza daje mi oddech. Nie pędzę już tak jak kiedyś, daje sobie więcej czasu na realizację niektórych działań czy wyznaczonych przez siebie celów.
Szczera radość i wdzięczność
Często wracam myślami do chwil z kursu, kiedy wyciszony umysł podsyłał mi poczucie szczęścia. Szczęścia chwili, w której jestem. Bycia tu i teraz. Doceniania tego, że zza chmur wychyla się słońce, że ktoś poświęcił czas i przygotował dziś dla mnie posiłek, że mam ciepłą czapkę i nie marznę w uszy na spacerze. Uśmiecham się do drzew, obserwuje ptaki, nasłuchuje szczekające psy gdzieś w oddali, obserwuje spadający śnieg. Cieszę się z tego co mnie otacza, jestem wdzięczna za to co mam i kim jestem i uświadamiam sobie to, że tak naprawdę poczucie szczęścia nie wynika z posiadania czy bycia w jakimś stanie, ale wynika z tego kim zdecyduje się być w danej sytuacji i z której strony na nią spojrzę. Każdy problem może być wyzwaniem, a nie powodem do stresu. Doceniam każdą chwilę, zarówno tą, która sprawia, że się uśmiecham jak i tą, w której siedzę skulona z opuchniętymi od łez powiekami. Nie kategoryzuję chwil czy emocji na lepsze i gorsze.
[pinboard id=4589]
Rozwiązanie
Dzięki medytacji, zarówno tej intensywnej podczas kursów, jak i tej w zaciszu domowym potrafiłam znaleźć rozwiązanie spraw, które siedziały we mnie zarówno jeśli chodzi o moje teraźniejsze życie, jak i tych, na które szukałam odpowiedzi od wielu lat. Od najmłodszych lat zadajemy sobie pytania odnośnie funkcjonowania świata oraz różnych sytuacji, w których się znajdujemy i ciężko jest nam znaleźć odpowiedź na te pytania. Z biegiem lat znajdujemy odpowiedzi na większość zadawanych przez siebie pytań. Jednak bez względu na wiek, część różnego rodzaju sytuacji jest zepchnięta do nieświadomej części naszego mózgu. Podczas drugiego kursu przyszło do mnie rozwiązanie sytuacji, którą nosiłam w sobie od dzieciństwa. Okazało się, że odpowiedź jest prosta i to ja sama skomplikowałam ją przez te wszystkie lata tak bardzo dorzucając przysłowiowej “oliwy do ognia”.
Nie ma nic trwałego
Od tego chyba powinnam zacząć. Nietrwałość. Podczas medytacji doświadcza się tego ciągle. W jednej minucie czujesz ból kolana, a za chwilę okazuje się, że bólu nie ma. Swędzi cię ręka, po 3 minutach skupiasz się na tej samej ręce i czujesz tylko chłód. Doznania. Tak bardzo połączone z medytacją i tak bardzo połączone z naszą naturą. Przyjęliśmy sobie jako ludzie to, że będziemy szufladkować świat. Ustaliliśmy, że na kobietę, która nas urodziła będziemy mówić “ mamo”, a krzesło będzie służyło do siedzenia. Tak samo ustaliliśmy, że sekunda będzie trwała sekundę, a nie minutę. Rozebraliśmy atom na cząsteczki i okazało się, że pomiędzy cząsteczkami w atomie znajdują się puste przestrzenie. Wiele rzeczy jest udowodnionych naukowo, ale lepiej żyje nam się z przywiązaniem. Przywiązujemy się do miejsc, ludzi, rzeczy. I te ostatnie właśnie – rzeczy są naszą największą zgubą w dzisiejszym świecie. Udało nam się wymyślić koło, żarówkę. Zaczęliśmy tworzyć wielkie miasta, małe urządzenia, dzięki którym możemy porozmawiać z kimś kto jest z drugiej strony globu. Potrafimy latać w kosmos, robić przeszczep serca. Oprócz świata realnego żyjemy w świecie wirtualnym. Jesteśmy najbardziej inteligentnym gatunkiem na tej planecie, albo przynajmniej tak nam się wydaje, bo kto mógł stworzyć charakterystykę mniej lub bardziej inteligentnych gatunków jak nie ten, który stoi na szczycie? Obserwacja własnego ciała podczas medytacji przekłada się w obserwację swojego zachowania w życiu codziennym. Rodzi brak przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi. Pozwala pojawiać się im i znikać. Daje wolność. Zrozumienie tego, że nic nie jest trwałe to wielka ulga dla umysłu, który wciąż pragnie być do czegoś przywiązany.
Jeśli podobał Ci się mój wpis, zerknij również na Vipassana – technika medytacyjna czy filozofia życia?
Maja Olejnik Absolwentka psychologii na Uniwersytecie Humanistyczno-społecznym SWPS we Wrocławiu; aktorka poznańskich i wrocławskich grup teatralnych; aktorka pantomimy w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisarka, w 2018 r. wydała swoją pierwszą książkę [niestwierdzona], która była swego rodzaju teatralnym manifestem o życiu młodej kobiety z bagażem doświadczeń. Od kilku lat pracuje z różnymi grupami wiekowymi prowadząc zarówno warsztaty teatralne, muzyczne, psychomotoryczne jak i psychologiczne. Obszarem jej głównych zainteresowań jest powiązanie psychiki z ciałem w teatrze oraz szeroko pojęta psychosomatyka. Wciąż podnosi swoje kwalifikacje uczestnicząc w licznych kursach i warsztatach w kraju i za granicą. Prywatnie: wegetarianka, starsza uczennica medytacji Vipassana.