Choroba drogą do zdrowia - Spokojny Umysł
Darmowa Dostawa Od 199 zł ✨
Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
Search in posts
Search in pages
product
blank

Choroba drogą do zdrowia

Dlaczego choroba jest ważna? Dlaczego warto jej się przypatrzeć? Świat, w którym żyjemy uczy nas pozbywania się choroby, jak najszybciej. Tak szybko, że nawet nie jesteśmy skłonni pomyśleć, że choroba może być informacją, wartą odczytania.

Biologia Totalna, szuka przyczyny chorowania, w nas samych. W naszym obchodzeniu się z życiem, w naszej psychice, uczuciach i myślach. To jak się z życiem obchodzimy, uwarunkowane jest czasem, naszą przeszłością czyli tym wszystkim czego doświadczyliśmy.

Czas wysłannikiem choroby.

Choroba na chwile zasłania nam czas, zasłania cel, wybija z biegu, zwalnia rozpędzony zegarek tykający w naszym środku. Z w a l n i a m y.

Gdy zwolnimy, może odsłonić czas zapomniany, to co w tym czasie się zdarzyło, d o t k n ę ł o i zostało zapisane w notatkach serca / ciała / umysłu.

To może choroba, to może ból, to może cierpienie. Ma moc przypomnienia, moc wybicia z rozpędu, moc przemiany. Więc choroba trzyma wskazówkę, by pokazać – jestem tu…

[pinboard id=2066]

Dotknięcie – dzieciństwo

Dzieciństwo to ten czas, kiedy tworzymy credo, naszą wiarę i niewiarę, nasze podejście do życia. To czy będziemy biec mu naprzeciw, otwierać drzwi, wpuszczać, karmić, pozwalać mu się rozgaszczać, poznawać i zdejmować kolejne warstwy otuliny życia. Czy też będziemy, patrzyli zza firanki, ze strachem w oczach – A czego ono zaś chce?… i nie otwierać.

To jak przyjmujemy życie, czerpie z naszej indywidualnej historii. Zawiera się w tym wszystko co przeżyliśmy, zobaczyliśmy, wysłuchaliśmy, to co nas dotknęło. To, czego doświadczyliśmy.

Czas bezbronności, zabaw, dreptania za rodzicami. Czas całkowitego zespolenia. Czas zatopienia się i surfowania z czasem, zatracenia, wypełniania się sobą po brzegi, bycia w tym czym się akurat jest.

A w centrum tego dziecięcego świata są mama i tata. I to co od nich przychodzi do nas?
To jak mama przytula i ile było jej w tym czasie dla mnie? Jak pachnie jej obecność? Co mówi i jak to mówi? Czy jest tata, a jeśli jest to jak jest? Wszystko się liczy, zdarzenia i tła zdarzeń.

Centrum naszego świata to dom – dom, w którym dostajemy szkiełka, przez które kiedyś będziemy patrzeć na świat. Szkiełka te, odzwierciedlają wszystko czym nasiąknęli nasi rodzice, to co wiedzą o sobie i to czego nie wiedzą. To jak się zachowują, jak są i jak milczą – działa na nas. Całkowicie działa. My bez krytycznego patrzenia (wtopieni w ich patrzenie) i oni, najwięksi, najbliżsi. Właśnie Oni to nasz dom.

Ból

A ból tego czasu i jego niewygoda? Ta paradoksalna sielanka bycia jednością z matką, ojcem (lub przyjaźniej – mamą i tatą), od której dziecko nie potrafi się uwolnić?
Ta aura rodzinna wpływa na nas, kształtuje, tworzy z nas człowieka, na swoje podobieństwo.
I może się bałaś/eś wtedy. I byłaś/eś z tym sam/sama? I wówczas zaczęło się to, co na linii czasu przeistoczyło się w motyla choroby. Według Biologii Totalnej tworzą się wtedy przekonania – szkiełka, którymi patrzymy na życie.

To wszystko czego doświadczyliśmy w tym czasie, trzy pierwsze lata życia, według Biologii Totalnej, to najbardziej chłonny czas. Zapisujemy w mózgu wszystko. Tym bardziej zapisujemy to, czego się boimy lub wywołuje to w nas inne nieprzyjemne uczucia, trudne emocje (lęk, gniew, zagubienie). Podatność na zapisanie się takich przekonań wtedy jest większa. Żeby przetrwać muszę zrobić to i to – i bardzo w to wierzę, tak powstaje moje credo, absolutne prawo życia – nie do zakwestionowania.
Za tym idę ślepo, to może kierować moim życiem. Trudne uczucia rozdzierają miły stan błogości i bezpieczeństwa. I zapisują się bardzo szybko a jeśli z tym nic nie zrobimy, na zawsze.

Dzieciństwo to bardzo czuły punkt, i bardzo wrażliwy na dotyk – wszystkiego. To wszystko czego dotknęliśmy jako dzieci wydobywa się z nas kiedy się boimy. Bardzo boimy. To moment kiedy do akcji wkracza automatyczny mózg – i to co w nim zapisane.

Co zrobimy z tym strachem i tym kawałkiem życia, z którym się spotykamy?
Jak będzie wyglądało to spotkanie? Jak wpłynie ono na naszą chorobę? Bo jeśli: A) pozwolimy by strach odebrał nam spokój; B) dostrzegamy tylko dramat nie do rozwiązania; C) nie chcemy, nie potrafimy tego zaakceptować; D) zostajemy z tym sami… To wtedy powstaje grunt, na rozpoczęcie się procesu prowadzącego do choroby.

Więc najlepiej, nie stawiać oporu – akceptować to co się dzieje, wpuszczać i wypuszczać (wdech i wydech), i mówić – dać rzeczy słowo, o tym co się dzieje lub zdarzyło, nie odkładać na później. Dając wyraz, temu co się stało, w pełni przeżywając to co nas spotkało możemy dojść do zrozumienia – wtedy choroba, nie będzie musiała nas odwiedzać….

[pinboard id=2817]

Dzieciństwo to czas, w którym nie możemy bronić się fortecą rozumienia, po prostu chłoniemy.
Szczególnie w pierwszym okresie życia, kiedy nasza autonomia, niezależność jest jeszcze daleko przed nami. A gdy dorośniemy, po cichu możemy nucić słowa piosenki Kasi Nosowskiej (Basta) :

Po osi czasu drepczę
mam za plecami ciebie
powtórzysz mnie jak echo
znajdziesz w bliźniaczym geście

Piszę teraz o tym mniej przyjemnym, no ale bardzo znaczącym. Dotykającym nas. I warto może pójść za chorobą, by dać trochę więcej skupienia sobie i zrozumienia. Poczuć jak, pod naporem dzieciństwa, serce bije szybciej i mocniej.

Rodzimy się – czyli poród i jego znaczenie

Indywidualna historia życia, nasze doświadczenia, stety/niestety zapisują się w nas, w naszym ciele, w naszym mózgu. Zapis zaczyna się już dziewięć miesięcy przed poczęciem. Czyli jest tam wszystko, co przeżywali nasi rodzice. To z czym sobie radzili i nie radzili. Jest tam nasz początek, a nawet przedwstęp, czyli to wszystko co wydarzyło się przed naszym poczęciem (ba, nawet atmosfera podczas poczęcia). To co u naszych rodziców, okres ciąży, pierwsze lata życia. Ogólnie – wszystko to, co związane z naszym startem w życie.

W tym czasie rodzice tworzą projekt/cel dla dziecka i tym samym, dają mu mapkę do ręki, z wymazaną drogą życia – tacy partnerzy są ok a tacy to już nie, takie sytuacje są miłe i te już mniej, tu ci będzie dobrze, a tutaj nigdy nie wchodź… I wiele innych tego typu skryptów. Ich odnalezienie i rozszyfrowanie, według biologi totalnej, jest często kluczowe dla zrozumienia przyczyn choroby. W tym miejscu jest klucz – tutaj możesz znaleźć przesłanie choroby, z którym do ciebie przychodzi.

Choroba wykracza poza mój czas

Choroba zaczyna się wcześniej. Wykracza totalnie poza moją indywidualną pamięć – tam gdzie w głębokich podziemiach psyche żyją historie babek, prababek, dziadków, pradziadków. Czyli na nasze życie, na nasze chorowanie, może wpływać również to co oni przeżyli. Tak – to co mocno przeżyli nie umiera razem z nimi, idzie dalej i przechodzi do nas jakąś tajemniczą furtką.

Zastanawiam się więc jak w tej ilości możliwych wpływów znaleźć rozwiązanie.
Do drzwi nieżyjącej prababci już nie zapukam, by zapytać – co się babciu stało jak miałaś 16 lat?
Bo wiesz, może dlatego choruję…

Zagadkowość takiego spojrzenia na przyczyny choroby rodzi pewien dystans. Bo przecież tak wiele rzeczy jest niezależnych ode mnie. Jednak gdzieś tam zaczynam siebie widzieć i czuję się zaproszona do tego by zacząć samorozmowę/ samopoznanie, a nie tak jak dotychczas tuptać do lekarza.

[pinboard id=2819]

Ciało pamięta, choroba pamięta a ty może uciekasz od tej pamięci. Twoje widzenie siebie unika tematu. Zasłania się innymi sprawami, pędzi w inną stronę, oddalając się o od tego co siedzi w podświadomości.
O psychice wiemy już dużo. Porównanie naszej świadomości do szczytu góry lodowej, słyszał już prawie każdy. A cała reszta – ta ogromna część, ukryta pod wodą to nasza podświadomość i nieświadomość. Czyli ci głębsi my, bardziej ukryci, nie tacy prości i tak bardzo zależni, od naszych najbliższych, od czasu, od doświadczeń, od otoczenia. Zależni od różnych dotknięć. Choroba może być informacją od autentycznego ja, informacją zapraszającą do zmiany życia. Do wskoczenia w jego nurt.


Joanna Kisielewska
Filolożka, bajarka, arteterapeutka, aktywistka, poszukiwaczka. Pracuje ze słowem pisanym, dziećmi i dorosłymi. Opowiada baśnie (Bajdura), robi teatr z kobietami i dziećmi. Mama Bruna i Tymona.